niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 4.

Po szkole pobiegłam od razu do domu. Nie chciałam wpaść na Zayn'a Niall'a czy nawet nikogo innego. Po drodzę zatrzymała mnie Destiny:
-Hej, co jest ? Czemu płaczesz ?- zapytała
-Bo, bo,bo pokłóciłam się z Zayn'em- wymamrotałam i wtuliłam się w przyjaciółkę.
-Znowu?! Ughhh, już weź sobie Niall'a wiesz jak na ciebie leci, z nim się nigdy nie pokłócisz!-powiedziała szorstko.
-Ahhh! Jak możesz!-wyrwałam się i zapłakana pobiegłam dalej... Oczy miałam zamglone od płaczu, nic nie widziałam. W końcu się przewróciłam. Nie było to nic poważnego, tylko całe zdarte kolano i skręcona kostka. Wtedy na ratunek przybiegł Niall.
-Zostaw mnie!-krzyknęłam i spróbowałam wstać. Na próżno. Kostka bolała tak bardzo, że nie mogłam się podnieść. Niall oczywiście wziął mnie na ręce, zaniósł do samochodu i zawiózł do szpitala. Przez prawię całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Gdy dojechaliśmy na miejsce, znów wziął mnie na ręce. Pod szpitalem zobaczyłam Destiny, podbiegła do nas przerażona:
-Nic ci nie jest?! Słuchaj ja zadzwoniłam od razu do Zayn'a i powiedzia...-nie dokończyła spojrzała na twarz Niall'a niosącego mnie- Aammm, jednak widzę , że posłuchałaś mojej rady!- odrzekła uśmiechając się.
-Jakiej rady?!-zapytał zziajany Zayn który wybiegł właśnie z samochodu- i czemu ty ją niesiesz?!Puszczaj!-krzyknął po czym sam zaczął mnie nieść.
-STOP!-krzyknęłam-Ja nie jestem zabawką! Zayn niesiesz mnie, żeby mi pomóc czy niesiesz mnie po to aby Niall tego nie zrobił?!
-Oczywiście, że...-chwilę się zastanowił- oczywiście, że z obu powodów.
-Dobrze kochanie, lubię szczerość.-odpowiedziałam tak uroczo, jak tylko potrafiłam.- A teraz kochanie mógłbyś zanieść mnie albo do domu albo do szpitala? Nie chcę stać i marznąć na dworze.
-O-oczywiście, przepraszam-odpowiedział po czym wziął mnie na ręce, po raz kolejny dzisiaj i zaniósł do szpitala. Po opatrzeniu kostki do sali wbiegł Niall:
-Tak strasznie się martwiłem!-krzyknął i złapał mnie za rękę.
-Słucham?!-krzyknął Zayn
-Wynoście się obaj! To tylko kostka a nie rak ! Żegnam panów!-powiedziałam i wtuliłam się w kołdrę.
Nie przemyślałam tego co może między nimi wydarzyć się na korytarzu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz